Dziś, czyli 4 stycznia…
Nam czyli gronu muzyków i melomanów…
Otóż nie często się dzień taki trafia, kiedy to w odstępie zaledwie kilku lat tego samego dnia 4 stycznia urodziło się trzech, aż trzech wybitnych, pamiętanych i do dzisiaj grywanych kompozytorów.
(1) Najmłodszy z tego zacnego grona urodził się
w 1710 roku. To Giovanni Batista Pergolesi.
Prawdę mówiąc Pergolesi to taki jego artystyczny pseudonim. Jego rodowe nazwisko to Draghi. Tak nazywał się ojciec, tak nazywał się dziadek ale to właśnie dziadek miał przydomek Pergolesi (od miejscowości Pergola z której pochodził). W tamtych czasach nie była to odosobniona praktyka i wielu ją stosowało nie tylko w krajach włoskiej kultury, włoskiego języka.
Jego muzyczne zdolności objawiły się, odkryte zostały wcześnie. Już jako młody chłopiec pobierał ogólno-muzyczne nauki u miejscowego ”maestro di capella”. U muzyka miejscowej kapeli uczył się też z powodzeniem gry na skrzypcach. W wieku lat 10 może 12 z rodzinnego miasta przeniósł się do Neapolu by tam dokończyć edukację.
Muzyka nie stanowiła dla niego ani wykonawczego ani kompozytorskiego problemu. Z niezwykłą łatwością powstawały nowe coraz dojrzalsze w swojej formie jeszcze młodzieńcze utwory, kompozycje. W czasie nauki na swoje utrzymanie zarabiał juz to śpiewając z powodzeniem w chórze a także grając na skrzypcach, jako pierwszy skrzypek w przedstawieniach operowych wystawianych w miejscowyn konserwatorium. O wielkości o talencie młodego mistrza świadczyły i świadczą do dzisiaj zachowane entuzjastyczne recenzje, oceny, opisy jego gry skrzypcowej, jego mistrzowskich improwizacji. Grając w orkiestrze rozmiłował się w twórczości operowej. To właśnie twórczość, ta twórczość miała mu przynieść z czasem zaslużony laur sławy. To właśnie ta twórczość miała się stać zarzewiem konfliktu. Nie zawsze tak jest, że jak to się mówi, jak to mawiał Jerzy Waldorff, że „muzyka łagodzi obyczaje”. Pergolesi aksperymentując z formą i treścią „opery”. W 1733 roku w Neapolu wystawiono nową, nowatorską w swej formie i treści operę „La serva padrona”. Przypominała ona od lat z powodzeniem „praktykowaną operę seria ale… 🙂
Po kolejnej premierze tej opery tym razem w Paryżu wywołała konflikt, który trwał wiele lat.
Konflikt między buffonistani i antybuffonistami, konflikt między Pregolesim i Jeanem Philippem Rameau. Konflikt między zwolennikami opery włoskiej – opery buffo a opery seria.
Żyjąc w tamtych czasach każdy nawet najbardziej sławny kompozytor musiał działać na wszystkich „polach” artystycznej twórczości, artystycznej wypowiedzi…
Tak było, tak musiało być i w przypadku Giovanniego Batisty Pergolesiego.
Jednym z najbardziej znanych i wykonywanych utworów jest „Stabat Mater” muzyka sakralna ale dzisiaj już stała się na szczęście muzyką sal koncertowych, muzyką dla wszystkich, muzyką świecką.
(2) Kolejnym przedstawicielem „Świata muzyki”, który przyszedł na Świat 4 stycznia ale w roku 1717 był Antonio Maria Manzzoni.
Podobnie jak poprzednik był Włochem. O jego włoskim pochodzeniu świadczy i odpowiednio brzmiące nazwisko ale i a może przede wszystkim miejsce.
Urodził się on w Mediolanie. W kręgu rodziny nie było wrażliwości ani tradycji muzycznych no może poza obowiązującym wówczas kanonem wykształcenia. Jeżeli tak to były to zaledwie jakieś minimum – nic więcej. Jego ojciec był mediolańskim zegarmistrzem – jednym z grona, jednym z wielu rzemieślników (artystów).
Muzyczne pasje i uzdolnienia u Antonia objawiły, ujawniły się gdy miał zaledwie sześć lat. Dobry los sprawił, że rodzice pozwolili mu uczyć się muzyki najpierw w rodzinnym Mediolanie. Gdy talent chłopca się już jakoś ukształtował i dotychczasowi nauczyciele przestali wystarczać wówczas oddali go pod edukacyjną opiekę, na studia do bardziej sławnego do bardziej utytułowanego nauczyciela. Był nim szwajcarsko-włoski kompozytor (lokalna sława) Johann von Greismer.
Dobra to musiała być szkoła bo po zaledwie trzech latach studiów muzycznych odnajdujemy już naszego bohatera w Paryżu. Paryż w tamtych czasach był z całą odpowiedzialnością za słowa, jedną z najważniejszych stolic Europy, stolic kultury europejskiej. Był tam jak to się mówi „budującym, tworzącym swoją sławę” muzykiem i kompozytorem. Doświadczenia tam zdobyte pozwoliły mu jeszcze lepiej rozwinąć „warsztat twórczy i wykonawczy”.
Z takim bagażem doświadczeń w poszukiwaniu jeszcze większej sławy udaje się do Londynu…
W Londynie w Wielkiej Brytanii króla Jerzego II, w Londynie w Wielkiej Brytanii Jerzego Fryderyka Haendla pozostaje przez kolejnych kilka lat. Tworzy z powodzeniem muzykę dla króla. Zaoewne też rywalizuje z Jerzym Fryderykiem Haendlem. Nie ma na to niezbitych dowodów ale nie mogło być inaczej…
Po kilku latach znów powraca do rodzinnego Mediolanu. Jest już sławny. Nie może jednak zagrzać miejsca. Los rzuca go do Rzymu.
Tam też we wiecznym mieście dobiegła końca jego muzyczna wędrówka…
Posłuchajmy…
(3) Ostatnim przedstawicielem wielkiej barokowej gromadki (barokowej z uwagi na czas kiedy dane im było działać i tworzyć) jest Johann Friedrich Agricola.
Trzeci bohater tego styczniowego dnia z urodzenia był Niemcem chociaż posługiwał się też włosko brzmiącym psełdonimem Flavio Anicio Olibrio.
Urodził się w 1720 roku w Dobitschen koło Altenburga. Był jak można wyczytać w źródłach znanym, cenionym w tantych czasach kompozytorem, organistą, klawesynistą. Jak by tego było mało to jeszcze z uwagi na piękne brzmienie głosu był śpiewakiem (tenor).
Wydawać by się mogło, że muzycznie wszechstronny, że tyle do szczęścia potrzeba, że tyle do szczęścia wystarczy. Gdzie tam – tyle to za mało dla uzdolnionego człowieka. Był więc nasz bohater i pedagogiem (nauczycielem muzyki) i podarzem muzycznym. Dzięki czemu a może dzięki komu tak rozległe zainteresowania, tak rozległe pasje.
Pomijając wcześniejszych nauczycieli nie sposób nie wspomnieć, że głównym i nsjważniejszym z nich był największy (no powiedzmy jeden z największych kompozytorów tamtych i wszech czasów) Johann (Jan) Sebastian Bach. Tych, którzy byli przed nim i po nim nie wymienię z uwagi na telegraficzny skrót tej opowieści. Zgodnie z tradycją zakorzenioną w tamtym regionie był też studentem Uniwersytetu w Lipsku.
Doskonale nauczony „muzycznego rzemiosła!”, doskonale wykształcony odnajduje się nasz bohater w Berlinie. Jest tam najpierw muzykiem w Kapeli Królewskiej a w niedługim czasie został jej – znaczy kapeli, orkiestry kierownikiem. Nie jest to miejsce by przedstawić całą jego biografię…
Staram się, chcę się skupić bardziej na ciekawostkach z życia. Żył on i tworzył na pograniczu panujących stylów muzycznych. Z powidzenien idnajdywał się w muzyce dawnej tej bachowskiej.
Z powodzeniem tworzył muzykę nową w niwym już stylu. Znał się dobrze, ba przyjaźnił się z synem Jana Sebastiana – Carlem Philipem Emanuelem Bachem. To oni dwaj po śmierci Johanna (Jana) Sebastiana napisali nekrolog. Ukazał się on drukiem w „Musikalische Bibliotek”. Nie tylko treść nekrologu wyszła spod pióra Johana Friedricha.
Poza pracą twórczą kompozytorską z powodzeniem uprawiał też, tworzył tekstów o muzyce, teksty naukowe o teorii muzyki.
Ja jednak tu i teraz proponuję…
Posłuchajmy, wysłuchajmy próbę jego talentu…